No więc wczoraj przyszli goście. Aż czworo plus Pchła. No, ponoć był to pies, ale nie większy od mojego pyska, więc w zasadzie Pchła. Na wszelki wypadek warczałam, gdy próbowała podejść. Ze zrozumiałych powodów się nie odważyła. Na imię jej Miłka. A gośćmi byli: Lilka, Damian, Martyna, 18-miesięczny Oliś (i Pchła). Ja już raczej nie wstaję ze swojego dywanika, więc obszczekałam Ich na odległość. Za to Bahię musieli mocno trzymać...
Na szczęście dla nas wszystkich - Goście wspaniali. Bardzo spokojnie przekonywali Bahię do siebie. Na początku oczywiście smakołykami, więc i mnie się co nieco dostało:) Powoli wyciągali do Niej ręce, żeby mogła ich powąchać i, przede wszystkim, nie wykonywali gwałtownych ruchów. Więc Młoda odpuściła, choć Pańcia bardzo Jej pilnowała...
A Miłka biegała wokół wszystkich i w zasadzie cały czas skupiała na sobie uwagę Bahii. A Bahia zachowywała się naprawdę fajnie. Wciąż Pchłę goniła i próbowała łapką przygwoździć do ziemi. Ale robiła to niesamowicie delikatnie, wszyscy byli miło zaskoczeni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz