wtorek, 19 lipca 2011

Bahia

10 lipca 2011r. (ciąg dalszy) Schronisko. Zostawili mnie w samochodzie i poszli wypatrywać drugiego Zwierza. A że są nieziemsko roztrzepani, zostawili pootwierane okna. A dla mnie to jak zaproszenie. Więc szybciutko, ja, stara, kulawa sunia, na przednie siedzenie i hoooop... na dwór przez okienko. Najpierw się zdziwili, potem uśmiali, a potem i tak spowrotem zamknęli mnie w aucie:(
I zniknęli za zakrętem. Oj, mam wątpliwości, czy to się dobrze skończy...
Pańcia wcześniej ciągle siedziała przed komputerem i przyglądała się tym wszystkim psiakom. Twierdziła, że chyba wie, którego chciałaby wziąć. No więc miałam nadzieję, że trafi mi się sympatyczny, spokojny, starszy kolega, ewentualnie - koleżanka. A tymczasem...
Wyszli zza bramy, a z Nimi, prowadzona na smyczy, podskakująca i szarpiąca, nie reagująca na imię, z przyklapniętymi uszami młodziutka sunia. Szczeniak wręcz! Brrrr.... Za stara jestem na takie atrakcje.
Zawołali ją BAHIA, wsadzili do MOJEGO bagażnika i wyruszyliśmy. Młoda prawie całą drogę przespała, a jak nie spała, to się żarłyśmy, a już prawie na miejscu okazało się, że jazda samochodem Jej nie służy. Hi, hi, hi. Miała Pańcia za swoje...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz