Oj, Pańcia trochę się wściekła. Nie przeze mnie... Chociaż pewnie troszkę też... Co prawda, pewnie niechcący, ale jednak, rano zamknęła mnie w łazience i siedziałam tam sama calutki dzień:( Niby miałam spokój, ale może gdybym leżała sobie w pokoju, Bahia by nie narozrabiała? A tak...
Gdy Pańcia weszła do mieszkania po pracy oczywiście najpierw wypuściła mnie z łazienki (i przeprosiła), a potem ręce jej opadły. W dużym pokoju, na podłodze, leżała zerwana firanka. Ta wielka z dużego okna. Pańcia twierdzi, ze da się ją jeszcze uratować, ale mimo to oberwało się trochę Młodej... A że ja mam też w tym Domku swoje prawa i z racji starszeństwa poczuwam się do pewnej odpowiedzialności, musiałam Młodej wygarnąć od siebie. I to tak na ostro, że aż mi się postawiła i w ruch poszły kły.
Gdy już Pańci udało się nas rozdzielić, obie oberwałyśmy... Pewnie zasłużenie... No a Pańcia się wystraszyła, że zrobimy sobie krzywdę. I pewnie tak by było, gdyby nie Jej interwencja. Oj, te nasze sucze instynkty. Czy nigdy nad nimi nie zapanujemy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz