Dziś króciutko... Dzień zaczął się od zastrzyków. Szczypało bardziej niż wczoraj, ale udało mi się powstrzymać - nie wyszczerzyłem ząbków, tylko próbowałem "dyskutować" i się wyrwać, więc Pani musiał mocno mnie trzymać:) Ale nie zawarczałem na Pana i jestem z tego dumny:)
Strasznie mi smutno na spacerkach. Tak bardzo chciałbym pobiegać za patykami...
Leżałem tak sobie po południu na dywaniku, a Pani kręciła się po pokoju. I ja tak sobie za Nią patrzyłem, patrzyłem, patrzyłem... I podeszła do mnie, posmyrała po łbie, spojrzała w oczy i spytała: "co takiego się wydarzyło, że znalazłeś się na ulicy?". I nie wiem, po co pytała? Przecież to już nie ważne. Przecież już jestem z Nimi, jestem Ich, należę całym sobą do Rodzinki. Moje serce należy do Rodzinki. Już nie chcę myśleć o tym, co było... Przecież to już nie ważne. Liczy się tu i teraz. A teraz jestem szczęśliwy:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz