piątek, 24 czerwca 2011

Sonia

ONka SONIA
Pomyślałem sobie, że trochę Wam o Sonii opowiem. Bo to też ONka po przejściach...
Otóż 7 lat temu Pan i Pani postanowili kupić sobie pieska. A że Pan postawił warunek "albo ONek, albo nic", Pani szybciutko przewertowała gazety i znalazła ogłoszenie o szczeniaczkach ONkach. Pojechali następnego dnia. Pan uparł się na małą zadziorną sunię, którą - z niewiadomego powodu - "hodowca" bardzo odradzał. I tak Sonia zamieszkała w Domku. I już dzień później zaczęły się problemy. Najpierw ze skórą: straszny świąd, drapanie się, gryzienie, piski. Gdy udało się to opanować (lekami), zwariował układ pokarmowy. Sonia miała ciągle biegunki. Gdy poradzili sobie z jelitami, wróciły problemy ze skórą. I tak na okrągło: zmiany leków, poszukiwanie odpowiednich karm, zmiana weterynarza. Skóra, nie dość, że swędziała, to nie chciała się goić... Weterynarz włączył sterydy... Wtedy się uspokoiło. Niestety, nie na długo...
Sonia miała bardzo długi (ponoć za długi) ogonek. A po tych wszystkich przejściach był on prawie łysy. Ale Sonii nie przeszkadzało to w okazywaniu niesamowitej radości na widok Pani i Pana, i tłukła tym ogonkiem ściany w wąskim korytarzu. W końcu ogonek nie wytrzymał i na końcu pękł. Ściany wyglądały, jakby je ktoś pochlapał czerwoną farbką, a ogonek nie chciał się goić. Wtedy Państwo podjęli decyzję o amputacji końcówki ogonka. I tak się stało. Ogon szybciutko (ponoć za szybko) się zagoił. Równie szybko pękł znowu i tym razem nie udało się go uratować. Dlatego Sonia jest ONkiem bez ogonka. Ale i tak jest śliczna;)
Jeszcze z ogonkiem
Czas, w którym Sonia cieszyła się pełnią zdrowia, nie mógł trwać długo. Trzy lata temu zaatakowało wszystko: skóra - swędziała, robiły się rany na zmianę ze zwapnieniami spowodowanymi długotrwałym stosowanie sterydów, wypadała sierść, jelita - Sonia traciła apetyt, stawy - przestawała chodzić (Pan musiał nosić ją po schodach)... Państwo podjęli decyzję o kolejnej zmianie weterynarza. Badania wykazały 3 litry płynu w brzuchu, wątrobę do przeszczepu i miazgę zamiast lewego tylnego stawu kolanowego. I zaczęła się walka. Zastrzyki, tabletki, ściąganie płynu ze stawu kolanowego. I cud... 4 tygodnie później badania kontrolne pokazały: brak płynu w brzuchu, wskaźniki wątrobowe w normie, brak stanu zapalnego w stawie kolanowym. Chciałoby się rzec: ta to ma chęć do życia... Ale to Pani i Pan o nią walczyli. I wywalczyli. Choć Sonia nie ma ogona, kuleje i ciągle dostaje środki przeciwbólowe i przeciwświądowe, jest przeradosną, przekochaną sunią, która mimo 7 lat na karku wciąż zachowuje się jak 7-miesięczne szczenię.
I dzięki temu teraz RAZEM gonimy za patykami, które na spacerach rzuca nam Pan albo Pani. I oboje bardzo to lubimy:)
P.S. Ale szczeniaczków z tego nie będzie;) Za starzy jesteśmy na takie atrakcje;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz