Pada, pada, śnieg... No, w zasadzie to padał... Teraz zmroziło... Ale chyba uważam, że zima jest piękna. A najpiękniej jest wcisnąć nos w taki świeżutki śnieżek i niuchać, niuchać, niuchać. Albo gdy Pańcia ma ze sobą smakołyki, woła "szukaj, szukaj" i rozrzuca te smakołyki w tym śniegu. Wtedy jest zabawa:) I nie liczy się nic poza tymi zapachami, które wyłapuje nochal. No i jaką frajdę daje znalezienie i zjedzenie każdego z tych smaczków:)
Choć dzisiaj już wiem, że poza wieloma dobrymi stronami, zima ma też te gorsze... Jest zimno i zbyt długie przyleganie zadkiem do ziemi może się na przykład skończyć... zapaleniem pęcherza:( Tak, tak, mnie się przytrafiło. Była wizyta u weterynarza i zastrzyki. Oj, dzięki przezorności Pańci, która założyła mi kaganiec, pani weterynarz wyszła z tego bez szwanku. Ale to było w obronie... I ze strachu... I zostało wybaczone:) A teraz faszerują mnie jakimiś wstrętnymi tabletkami (fuj), a jak skończę kurację, to znowu pewnie będą kazali siusiać do kubeczka... Ciekawe po co?
No i chyba w związku z tą zimą, zmieniam futerko. Wszędzie latają kudełki, kręcą się pod każdymi drzwiami i zalegają w każdym kąciku. W ilościach zatrważających (tak przynajmniej mówią Pan i Pani). Więc o czystej podłodze nie ma mowy, bo nawet dwukrotne odkurzanie w ciągu jednego dnia niewiele pomaga... Aż dziw, że jeszcze nie jestem łysa... No i że mam jeszcze legowisko w domku, a nie na balkonie. Bo czasem mam wrażenie, że tam zamieszkam... Szczególnie wtedy, gdy Pańcia po raz kolejny wyciąga moje włosy z kanapki albo z herbaty...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz