sobota, 6 sierpnia 2011

Dziś ja:)

Mogę? Mogę się wtrącić? Bo takie mam wrażenie, że się Sonia trochę obija ostatnio. A przecież tyle się dzieje:)  Dzisiaj na przykład Pańcia zafundowała nam piłeczki. Sonia już nie może tak szaleć i rzucają Jej te piłeczki bliziutko, tak na kilka kroków, ja za to wybiegałam się w końcu dość porządnie. Chociaż energia nadal mnie roznosi... Troszku się też wkurzyłam (Pańcia również). Bo trzech młodych chłopaków patrzyło dziś na Sonię i jeden z nich powiedział: "patrzcie, pies na haju". Komentarz dotyczył oczywiście tylnych łapek Sonii i Jej sposobu chodzenia. Więc jak Pańcia o mało nie zabiła gościa wzrokiem, to drugi zaraz dodał, że "ten pies jest chyba chory". Pańcia potwierdziła, a ja miałam ochotę coś im poodgryzać...
Sonia w wersji MOJE ZABAWKI;)
Głodna jestem... Pańcia ograniczyła nam dziś jedzonko, bo jakieś rozwolnienie się przyplątało (mi i Sonii). Pańcia podejrzewa, że to przez smakołyki, którymi nas ostatnio dokarmiała. Za chwilę mamy więc dostać jakąś papkę ryżową. Swoją drogą - lepsze to niż nic...
Coraz mniej się boję. Już nie kulę się, gdy przejeżdżają samochody, czasem wystraszy mnie jeszcze autobus. No i obcy ludzie na ulicy. Już wiem, że większość nie zwraca na mnie uwagi, że nie chcą zrobić mi krzywdy, więc i ja przechodzę sobie obok nich obojętnie. Dopiero gdy ktoś się zatrzyma, gdy zagada do Pana lub Pani, kulę pod sobą ogon, a czasem nawet szczeknę. Ale to chyba przejdzie, prawda?
Pańcia się cieszy, że już reaguję na komendę "siad". To znaczy - Pańci się wydaje, że tak jest. Bo zanim ten siad wykonam, to się szybciutko upewniam, czy Pańcia ma gdzieś w pobliżu jakiś smakołyk;) A co, będę grzeczna za darmo?
 Przez pierwsze noce Pańcia zamykała pokój Małego M., żebym nie miała do Niego dostępu. No, nie dziwię się, mają prawo mi jeszcze nie ufać. Ale teraz pokój zostaje już otwarty, a ja dostałam ciche przyzwolenie na spanie przy łóżku. Tak to odbieram, bo jak mnie pierwszy raz tam przyłapali, to nie wyrzucili... Więc chyba mogę:)
Mały M. to w ogóle fajny jest. Taka zadziora. I nie płacze, gdy po Nim skaczę i czasem Go podrapię. Sam mnie zaczepia, a potem ucieka po całym Domku. Więc ja za Nim. I ostatnio się trochę zdziwił (fajną miał wtedy minę, Pańcia też), bo uciekał przede mną przez fotele na kanapę. Kanapa była zastawiona stołem i Mały M. myślał, że tam Go nie dopadnę. A tu niespodzianka - rozpędziłam się i wszystkimi czterema łapkami  stanęłam przed Małym M. na stole. Hi, hi, hi. Oby tak dalej:) B.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz