Zaczęło się od tego, że od kwietnia Pańcia siedzi w domku. To znaczy, niby pracuje, ale jest na zwolnieniu... Na początku mnie to wkurzało. Dotąd miałam przez cały dzień spokój, mogłam spać i nikt mi nie przeszkadzał. A tu nagle ciągle ktoś się kręci i mnie drażni. Chwilę mi zajęło przyzwyczajenie się do tej sytuacji. No i ledwo przyzwyczaiłam się do obecności w domku Pańci, zaczęły się wakacje i Mały M. również jest w domku. Skończył edukację przedszkolną i ponoć 1 września zaczyna naukę w szkole... Ok, to można zrozumieć i przeżyć, taka kolej rzeczy. Ale w pewnym momencie zaczęły się dziać inne rzeczy: jakieś malowania, sprzątania, przemeblowania... Najwcześniej zmienili wygląd balkonu, to znaczy zabudowali deskami te fajne szczebelki, przez które wszystko widziałam, zawiesili skrzynki i zasadzili jakieś kwiatki. No i musiałam nauczyć się stać na tylnych łapach, żeby cokolwiek zobaczyć. A że muszę widzieć dużo, szczególnie, gdy Mały M. biega po podwórku, spędzam w tej pozycji trochę czasu...
Potem było malowanie sypialni, przestawianie mebli, porządki w szafach... Kolejny był duży pokój...
Oj, wszystko pomyliłam! Najpierw, tak naprawdę najpierw, czyli jeszcze pod koniec zeszłego roku był remont pokoju Małego M. Powiesili mu łóżko na ścianie, zamontowali drabinkę i teraz nie mam już jak go dosięgnąć, szturchnąć, polizać czy obudzić... Potem był balkon, sypialnia, duży pokój... Ponoć jeszcze przedpokoje będą malowane, kuchnia i sufit w łazience... Oj, żeby oni wiedzieli, ile mnie stresu to wszystko kosztuje...
A najlepsze ponoć przede mną i to już całkiem niedługo... Ponoć będę miała jeszcze jednego Pana! Trochę dużo tych facetów w domu będzie... Ale ponoć ten, który się pojawi, to najpierw będzie bardzo mały, czyli tak, jak szczeniak, więc może przynajmniej ten da się jakoś wychować?...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz