Pragnę się przede wszystkim pochwalić swoim nowym posłaniem... Pan i Pańcia w końcu wymyślili (jakiś czas temu), że im mnie szkoda i trzeba mi zafundować jakiś dywanik, albo posłanko. A że koszt porównywalny, porównywalne również prawdopodobieństwo, że rozszarpię to legowisko tak, jak wiele innych rzeczy, w końcu Pańcia przyniosła je do domku. Ładne... Tylko, że dziwnie pachniało... Najpierw testowałam... Zniosłam wszystkie zabawki, postawiłam jedną łapę, potem drugą... Przez pierwsze dni coś mi nie pasowało... Ale jednej nocy wymyśliłam coś ekstra: zwróciłam kolację wprost na posłanie. Zjadłam oczywiście wszystko spowrotem ze smakiem, ale efekt był taki, jaki być powinien: w końcu moje posłanie zapachniało mną!!! :)
To posłanie ma jeszcze jeden wielki plus. Chociaż nie wiem, czy to posłanie, czy może kąt, w którym leży... W każdym bądź razie w tym kącie wisi gruba, długa zasłonka. I tak sobie wykombinowałam, że jak się dobrze pokręcę, zahaczę i ułożę, to mnie nie ma :) Niech sobie wtedy jeżdżą pod oknami duże samochody, niech cofają śmieciary - mnie nie ma!!! Widzicie mnie gdzieś tam?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz