Mam taki mały kącik. Jest mój i tylko mój. Kiedyś
leżał tam dywanik, potem ręcznik, ale... tak fajnie się darły:) No to teraz mam, jak chciałam, czyli gołe panele. A w łapkach trzymam pluszowego osiołka, którego przed chwilą zwinęłam z pokoju Małego:) Położyłam go tak, żeby wszyscy widzieli, żeby ktoś mnie w końcu pogonił, a co zrobiła Pańcia? Złapała aparat i zaczęła robić zdjęcia... Co ja z Nią mam...
A taka pozycja jest najfajniejsza. Z miliona powodów oczywiście:) No, przynajmniej z kilku... Przede wszystkim jest najlepsza do smyrania mnie po brzuszku. Smyranie po brzuszku to to, co domowe pieski lubią najbardziej:) W tej pozycji ciężko też założyć mi smycz, więc mam niezły sposób na unikanie spacerków w ciągu dnia. Jak dla mnie, spacer rano i wieczorem w zupełności wystarczy... W ciągu dnia jest za głośno... No i, gdy wyciągnę łapki do góry, to Pan nijak nie może wziąć mnie na rączki, bo zawsze uda mi się w tej pozycji wywinąć. Chyba nie lubię, gdy mnie biorą na rączki. A może lubię? Sama nie wiem...
O! To zdjęcie jest fajne. Pan robił. Na balkonie. Cieplutko wtedy było. Ale nie tak, jak jeszcze w lecie, upalnie. Teraz, jak świeciło słoneczko. Było baaardzo przyjemnie. Tylko dlaczego te małe łobuziaki ciągle biegają pod balkonami i wrzeszczą? Mnie też się wtedy zdarza zaszczekać, a nie podoba się to Pańci i goni mnie do domku. Chyba muszę zaakceptować te dzieci. Szczególnie, że biega z nimi Mały M.
A ten uśmiech jest dla wszystkich:) Przede wszystkim dla tych, którzy twierdzą, że roześmiany ze mnie pies:) Jak ktoś się dokładnie przyjrzy, to zobaczy porozrzucane śmieci. Śpieszę donieść, że to moja "robota". Bo najlepszą zabawą jest... rozwalanie, rozszarpywanie, rozrzucanie rolek po papierze toaletowym i ręczniczkach kuchennych:) Uwielbiam to...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz