Teraz tak na mnie wołają:) Albo złodziejka-kradziejka:) Oczywiście ze śmiechem. I jest wtedy masę frajdy. Bo ja uwielbiam podkradać różne rzeczy, przenoszę je na swoje posłanko (znaczy na to, co z niego zostało), a potem zaczepiam i pokazuję, i wtedy mówią "Baaaaśkaaaa, sroko ty jedna, wiesz, że nie wolno...". Zabierają moją zdobycz, odkładają gdzieś wysoko myśląc, że jest poza moim zasięgiem i wracają do swoich zajęć. A ja się wtedy kładę i obserwuję. Czekam, aż te sprawy, zajęcia, czynności z powrotem ich pochłoną (bo to przecież widać gołym okiem, jak odrywają się wtedy od rzeczywistości) i biegnę szukać kolejnej zdobyczy. To wcale nie jest trudne. Zawsze, pewnie nieświadomie, mi to ułatwiają.
Najwięcej ciekawych rzeczy jest w pokoju Małego M. Mały M. bardzo często nie zamyka swojego pokoju, więc tam wpadam, porywam zabawkę, a najlepiej misia Grzesia, i uciekam. Wtedy Mały M. wydaje taki super pisk, woła "Maaa-maaaa!!!" i zaczyna mnie gonić. Na to wbiega Pańcia, mówi "chodź no tu, sroko jedna", zabiera miśka, grozi palcem i... się uśmiecha:) No to wnioskuję, że nie robię nic złego...
Gorzej, gdy zwinę skarpetki (najłatwiej je znaleźć)... Tak fajnie się je drze, że nie mogę się powstrzymać. I tak w drobny mak poszło już kilkanaście par, w szczególności Małego M. Nie moja wina, że je wszędzie zostawia:)
A najgorzej, gdy dorwę czyjeś buty. Wtedy i Pan, i Pańcia już nie są tak szczęśliwi i mili. Wtedy, jak tylko odbiorą mi tę zdobycz, to i po nosie dostanę. Ostatnio, wstyd się przyznać, zniszczyłam buty Małego M. Nawet nie zauważyłam, kiedy się rozpadły... Oj, Pańcia to nawet wtedy na mnie warczała... Swoją drogą, całkiem dobrze jej to wychodziło;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz