Zapomniałam dodać najważniejsze - Pańcia ma czas tylko wtedy, gdy Kosmita przyśnie. A przed chwilą właśnie się obudził. Więc nie wiem, kiedy skończymy ten wpis... Na szczęście zasnął Pan, więc nie wykorzysta chwili i nie podsiądzie nas przy komputerze...
Jak już wspominałam, miłość jest wzajemna. Ja, nie ukrywając, korzystam z każdej okazji, żeby te moje uczucia okazać i wylizać szczeniaka, on za to, gdy tylko się oddalę, włącza piąty bieg i próbuje na przykład oskubać mi ogon:) Nie rozumiem tylko dlaczego w takich chwilach Pańcia wciąż na nas buczy...:) Chyba już wystarczająco jej udowodniłam, że z kim, jak z kim, ale ze mną Kosmita jest bezpieczny:) I szczęśliwy:)
Piękna przyjaźń , aż 2 razy przeczytałam wpis :-)))
OdpowiedzUsuńKiedyś Kosmita będzie wspominał czasy tej przyjaźni podlogowej :-)
Postaramy się, żeby miał ten czas w pamięci. Mały M. miał swoją Sonię, Kosmita ma Bahię. Naprawdę się obawiałam, czy starczy Jej cierpliwości...
UsuńPozdrawiam:)