Tak, ten kawałek futra na tym niebieskim blacie, to ja. Ale, ale... Bez paniki, nic się nie dzieje. Postanowiłam dać trochę siebie innym, a że trafiła się okazja...
Trochę się bałam, no bo jak... Zresztą ostatnio znowu nasiliły się te moje fobie i najchętniej siedziałabym w domku, zwinięta w swoim kącie, i nawet na spacer nie wychodziła... Tak, to moje takie marzenie ostatnio - móc nie wychodzić na spacer. Tam ciągle auta, śmieciarki, autobusy przejeżdżają, a ja się ich tak panicznie boję...
Tym razem pozwoliłam się zabrać do lecznicy, żeby oddać krew. Taka akcja była... Dlatego położyli mnie na tym stole. Fajni ludzie. Nie chcieli nawet, na wszelki wypadek, założyć mi kagańca. Odważni, co? A ja, tak naprawdę, byłam tak przerażona, że przez myśl mi nie przeszło szczerzyć zęby czy warczeć... Nie bolało, choć potem czułam się jakoś tak... dziwnie... Jakby mi ktoś jakąś pałką w łeb dał... Ale chustę piękną przywiesili mi do obroży. Taką czerwoną z żółtym napisem "ratuję życie". Gdyby nie ten mój strach przed spacerami, mogłabym dumnie przechadzać się po osiedlu, prezentować tę piękną chustę i dawać przykład innym... A tak? Spacerki ultrakrótkie (siusiu pod krzaczek i pędem do domku),, więc chusta wisi na kołku, bo przecież nikt nie zdąży nawet jej zauważyć...
No i jeszcze prezentacja w samochodzie. Przecież nie szłam do lecznicy na łapkach, bo to tyle ulic, samochodów, autobusów, strasznych dźwięków i jeszcze tory kolejowe... Co to, to nie. Może i boję się samochodów, ale jeździć nimi nawet lubię. Co prawda Pan śmiał się potem, że się bał, że mu wszystkie śrubki z auta powypadają, ponoć tak się trzęsłam, ale co tam: wsiadłam, dojechałam do lecznicy i z niej wróciłam. Oczywiście z piękną chustą przywiązaną do obroży, medalikiem upamiętniającym tę wzniosłą chwilę i paczką wartościowej karmy (której pochłonięcie miało mi pomóc odzyskać siły po tym, jak wypompowali ze mnie 300ml krwi...).
Na szczęście udało mi się w domku odpocząć kilka godzin, zanim wrócił Kosmita. Bo jak ten sobie o mnie przypomni... Albo najdzie go ochota na zabawy ze mną... Albo na czułości... Wtedy najchętniej wlazłabym pod szafę i udawała, że mnie nie ma:)