Minęło sporo czasu... Było lepiej i gorzej. Smutniej i weselej. Z problemami i bez... Było... i nadal jest... Życie toczy się dalej, a mój strach jest coraz większy... Uwielbiam swój domek, Pańcię, Pana i Małego M. Jestem z Nimi przeszczęśliwa i mam nadzieję, że Oni ze mną też:)
Niestety mieszka z nami jeszcze mój Wielki Strach przed wychodzeniem z Domku.
Państwo próbowali wielu sposobów i zostało im wynoszenie mnie na rękach... Boję się przekroczyć próg Domku, wyjść na klatkę schodową, zejść po schodach, wyściubić nos na dwór, wysunąć jedną łapę, drugą, trzecią i czwartą... Tam jest tyle dźwięków, które mnie przerażają, paraliżują, powodują, że mam ochotę zrobić się malutka i schować w jakąś szparę tak, żeby mnie nie znaleźli, nie zapięli smyczy, nie wyciągnęli na spacer... Te wielkie, warczące autobusy słyszę już z odległości kilkuset metrów. Są przerażające!!! Każdy czterokołowy pojazd, który odpala silnik, jest jak silne uderzenie w głowę. A te wszystkie maszyny, których ludzie używają do budowy czy remontów wydają z siebie dźwięki najstraszniejsze na świecie. I jak tu się nie bać? Do tego jeszcze odkurzacz, mop, miotła... Brrrrrrrr.......
Strach przed obcymi za to trochę zmalał. Jestem też spokojniejsza, gdy przychodzą goście, no i gdy spotykamy kogoś na klatce schodowej.
Tak bardzo chciałabym przestać się bać...